2

Topola w Eldorado

Wczorajszy dzień, mimo że to 16 luty przywitał mnie iście wiosennie. Pięknym błękitnym niebem, pełnym słońcem i temperaturą 8 stopni u mnie za oknem o godzinie 9 rano. Nie było innego wyjścia jak tylko wyprawa do naszego Eldorado, żeby sprawdzić jak się mają wiosenne pączki na drzewach i krzewach. Wybrałyśmy się we dwie, z moją przyjaciółką Basią, która jest również zielarką i pasjonatką takich wypraw.

Tu muszę wyjaśnić co to takiego Eldorado. Jest to spory teren zupełnie dziki, poprzecinany kanałami, nad Odrą i rzeczką Łarpią, gdzie drzewa umierają stojąc, gdzie od wiosny do jesieni roślinność rośnie bujnie, nie zakłócana przez człowieka. To królestwo Arcydzięgla nadbrzeżnego, olch i żywokostu, gdzie pokrzywa i bluszczyk kurdybanek rosną całymi łanami. Nic dziwnego, że nadałyśmy tej przestrzeni nazwę Eldorado. Na pierwszy rzut oka Eldorado jeszcze śpi, ale wystarczy zagłębić się tylko w gąszcz zarośli a już widać jak przyroda się budzi.

Basia miała nadzieję znaleźć pączki topoli, ja chciałam zebrać jeszcze trochę pączków olchy czarnej na moją nalewkę. Mamy tam kilka swoich ulubionych ścieżek. No i wyobraźcie sobie co nas przywitało przy wejściu do jednej z nich. Zwalone drzewo topoli. Mnóstwo gałęzi z lepkimi pączkami, wielkimi na 2 cm. Takie jakie rosną tylko na szczycie drzewa i zazwyczaj są dla nas zupełnie niedostępne. Czyż to nie są skarby godne Eldorado? Zacny to był zbiór. Starczy każdej na wszystko. Będzie do suszenia, i na nalewki, starczy również na balsam z pączków topoli, który świetnie działa przeciwbólowo i który poradzi sobie z bakteriami, grzybami i pasożytami. Przyda się też do robienia czopków przeciw hemoroidom i stanom zapalnym .

Rodzaj topola należy do rodziny wierzbowatych , zawiera związki salicylowe więc działanie topoli będzie podobne do działania kory wierzby czy wiązówki błotnej. Warto sobie sporządzić nalewkę, która przyda się w razie gorączki, przeziębienia czy grypy. Kiedy tylko pojawią się dreszcze, gorączka, kaszel, ogólne rozbicie i bóle stawów oraz mięśni to nasza nalewka będzie jak znalazł. Topolę można podawać również dzieciom i tu bym skorzystała z pączków ususzonych. Należałoby je zmielić i zalać gorącą wodą lub mlekiem. Aby lepiej wydobyć z topoli jej składniki lecznicze, przed zalaniem wodą lub mlekiem, takie zmielone pączki warto skropić na 5 minut rumem lub spirytusem.

No więc zebrałyśmy pączki topoli i idźmy dalej.

Następna ścieżka jest zawsze bardziej zielona i dziś również udało nam się zebrać do naszych porannych zielonych szejków sporo gwiazdnicy, przytulii czepnej, trochę listków bluszczyka kurdybanka i oczywiście pierwsze wyłaniające się pokrzywy. Pokrzywy ciemno zielone, niektóre aż bordowe i bardzo parzące. Jeszcze dziś pieką mnie palce. Dziś rano zmiksowałam sobie część tej mieszanki z jabłkiem- pychota!

od lewej z góry pokrzywa młoda, gwiazdnica, dziki szczypior, przytulia czepna i na dole ziarnopłon z charakterystycznymi korzeniami spichlerzowymi, stąd jego nazwa. I jeszcze listki bluszczyka kurdybanka nad ziarnopłonem.

Przypomniało nam się jeszcze jedno miejsce, zagajnik olchowy nad Odrą, gdzie w ubiegłym roku, i w poprzednich latach ,znajdowałyśmy dziki szczypiorek o smaku czosnku. Jest bardzo drobny i mniej soczysty niż znany nam szczypior ogrodowy, ale jako że rośnie dziko, zawiera na pewno dużo więcej witamin i mikroelementów niż te hodowlane. Po drodze zauważyłyśmy również obłamane gałęzie wierzby- w powrotnej drodze wytniemy sobie gałązek na korę. Doszłyśmy wreszcie i jaka radość. Szczypior już jest ale tuż przy stanowisku szczypiorku leżą dwie wielkie gałęzie olchy czarnej pełne pączków męskich i żeńskich oraz pączków liściowych. Następny skarb. Olcha wielka , stara bo już gałęzie omszałe, więc pewnie te dwie gałęzie się obłamały i spadły. Olcha jest bardzo kruchym drzewem.

A może Te dwie gałęzie olcha zrzuciła specjalnie dla nas, żebyśmy mogły zebrać jej pączki. Podziękowałyśmy jej pięknie.

Pełen kosz pączków więc wracamy do wierzby. Ta się też zawsze przydaje. Nacięłyśmy sobie gałęzi i już w pobliżu samochodu rozłożyłyśmy się do pracy nad nimi. Trzeba było zedrzeć korę. Zawsze robimy to na miejscu, żeby nie zaśmiecać sobie mieszkania. A jeszcze słoneczko grzało, ptaszęta śpiewały więc sama radość.

Tak więc spędziłyśmy ten dzień wspaniale, w pełnym słońcu, było tak ciepło, że pozdejmowałyśmy płaszcze.

A nasze zbiory okazały się bardzo obfite, więc teraz do roboty: suszenie, mielenie, zalewanie, miksowanie. Te wszystkie czynności równierz sprawiają mi wiele uciechy. A nalewka z topoli przyda nam się na moich najbliższych warsztatach 23.02.2019 do zrobienia syropu na kaszel.

Comments 2

  1. Piękny ,obfity plon.tylko pozazdrościć.No ale cóż, ja dopiero jestem po pierwszej lekcji warsztatów zielarskich. Trochę potrwa zanim nauczę się odnajdywać miejsca gdzie rosną takie ziółka.

  2. Post
    Author

    Najważniejsze zacząć, jak się otworzy furtkę do tej wiedzy, już tego się nie da odwrócić.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *